Oto fotorelacja z mojego pierwszego (i chyba nie ostatniego) Runmageddonu.Zawsze chciałam to zrobić, choć jeszcze nie tak dawno wydawało się to zupełnie nierealne. Za namową koleżanek i kolegów z klubu FIGHTER zapisałam się dwa miesiące temu. Wiele myśli przez ten czas przebiegło przez moją głowę, nie zawsze były one pozytywne. Z czasem pojawiało się coraz więcej wątpliwości: nie dam rady, nie wdrapię się na te ściany, nie wejdę do lodowatej wody itd. Przygotowania do tego upragnionego wydarzenia zaplanowałam dość dokładnie. Wiedziałam, nad czym muszę popracować, jakie partie należałoby wzmocnić. Niestety jak to często bywa z planami, tak i tym razem nie udało się go wykonać nawet w 50%. Dwa tygodnie przed startem zaczęłam odczuwać ból w plecach, później posłuszeństwa odmówiły nogi – prawo serii. Rozsądnie byłoby zrezygnować, odpuścić tym razem, spróbować może we wrześniu. Moja głowa buzowała. Przez cały ten czas rozmyślałam tylko o tym, co zrobić, żeby bolało mniej i wrócić to regularnego treningu. Uparłam się, wiedziałam, że jak zrezygnuję, to wyrzuty sumienia mnie zamęczą. Posłuchałam dużo mądrzejszych od siebie, odpuściłam treningi na tydzień. Ból ustąpił i się udało. W sobotę 8 kwietnia o godzinie 13:40 w towarzystwie wspaniałych ludzi stanęłam na starcie. Nie liczył się dla mnie wynik, ważne było, że tam jestem, że spełniam swoje kolejne marzenie. Razem w grupie pokonywaliśmy kolejne przeszkody, kolejne kilometry. Z każdą minutą siniaków było coraz więcej, ale uśmiech nie schodził nam z twarzy. Cieszyliśmy się, że spotykamy na drodze fantastycznych ludzi, którzy chcą nam pomóc i my w ramach możliwości pomagaliśmy im. To był fantastyczny dzień. Jeszcze raz dziękuję wszystkim, którzy kibicowali nam na miejscu i na odległość. Takie wsparcie dodaje skrzydeł. Cieszę się, że mam taką pasję, moje bieganie, które kocham, które daje mi tyle radochy.
Jedna myśl na temat “FOTORELACJA Z MOJEGO I RUNMAGEDDONU”
Świetnie Ci poszło, jesteś niesamowita!